wtorek, 21 lutego 2017

Śpiący giganci – recenzja



Tytuł: Śpiący giganci
Autor: Sylvain Neuvel
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2016
Przekład: Marcin Wawrzyńczak
Ilość stron: 380


        Śpiący giganci to powieść, która od momentu premiery intrygowała mnie ciekawą okładką, porównaniem do bestsellerowych tytułów z pogranicza science fiction i powieści przygodowej, oraz zachęcającym opisem wydawcy. Nie chciałam podchodzić do lektury z wysokimi oczekiwaniami, by uniknąć literackich rozczarowań. Książka wywarła na mnie dobre wrażenie, jednak bez fajerwerków. Zapraszam do zapoznania się z recenzją.

        Chyba każdy kto miał tę książkę w rękach zgodzi się, że okładka jest piękna i ma ciekawą, chropowatą fakturę. Nie mogłam powstrzymać się od dotykania jej w trakcie czytania. Cała seria książek o gigantach będzie wydana w tym samym stylu, różniąc się jedynie kolorem przewodnim okładki (i oczywiście tytułem).

        Gatunkowo książka jest niejednorodna. Dominuje science fiction, ale znajdziemy political fiction, typową powieść akcji i thriller.

        Forma powieści jest równie ciekawa co jej okładka. Historia podzielona jest na pięć części, z których każda zapowiada postęp fabularny. Ich zawartość jest jednak taka sama: rozmowy przeprowadzane przez tajemniczego człowieka z bohaterami książki. Wywiady te są numerowanymi dokumentami, których kolejność jest zachowana, ale numeracja niepełna. Jest to interesujący zabieg budujący napięcie i wspomagający wyobraźnię. Wiemy, że coś może się wydarzyć, nie dostajemy jednak relacji z wydarzenia, ale 20 dokumentów później dowiadujemy się, jak bohaterowie poradzili sobie z  konsekwencjami tego, co się stało. Sporadycznie pojawiają się też zapisy z pamiętników bohaterek. I chociaż forma jest ciekawa, nie nazwałabym jej oryginalną. Czasami lepiej napisać milionową powieść prozą niż być tym czwartym (tyle kojarzę na ten moment) od „innowacji”.

        Bohaterowie w wywiadach nie mówią jednym głosem, czego się najbardziej obawiałam. To bardzo ważne, bo w końcu wywiady tworzą tę książkę, ale autor przyłożył się do zadania i dialogi są naprawdę dopracowane. Bohaterowie też są dobrze wykreowani, ale niezbyt interesujący. Mamy młodą kobietę, która wszystkim matkuje dodając sobie do wieku co najmniej +10 lat i dość typową, zadziorną buntowniczkę z trudną przeszłością i dwoma kandydatami ubiegającymi się o jej względy. Do tego kilka postaci, o których zapomniałam zaraz po lekturze, oraz te dwie najważniejsze. Po pierwsze mężczyzna, który przeprowadza wywiady. Nie wiadomo czy jest dobry czy zły, dla kogo pracuje (a może to on jest szefem?)  i w jakim celu robi to co robi. Na pewno jest przebiegły, inteligentny i jego działania chociaż wyrachowane, okazują się jedynymi słusznymi. I po drugie, kolejny mężczyzna, który pojawia się co prawda trochę znikąd i na bardzo krótko, ale w jednej zgrabnej historii przedstawia to, co czytelnika intryguje od początku książki. Nareszcie powieść, która przynosi odpowiedzi na stawiane pytania. Jest to dla mnie bardzo miła odmiana po lekturze ostatniego tomu Endgame. Jestem bardzo ciekawa jak fabuła się rozwinie w kolejnych tomach, zwłaszcza, że na końcu Śpiących gigantów czeka nas ciekawy zwrot akcji.

        Fabuła jest sercem książki. Dobrze poprowadzona zaskoczy, nawet jeśli tematyka książki nie jest odkrywcza. Roboty i kosmici niby już nie są w stanie wywrzeć na czytelniku większego wrażenia, a jednak podejście do tematu jest świeże. Najpierw poznajemy skutki, relikty, pozostałości, a jeżeli fabuła do końca serii utrzyma poziom, to poznamy również przyczyny (tę pierwszą przyczynę?) i to co nimi jest. Chyba największym minusem thrillerów jest przewidywalność, ale na szczęście tej tutaj nie znajdziemy.
        W sumie najgorszą rzeczą jaka przydarzyła się tej historii jest opis polskiego wydawcy. Jego główny element jest wymyślony, nie przetłumaczony i ma średni związek z treścią utworu. Przytoczę odpowiedni fragment:

„Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na całej planecie spod ziemi wyłaniają się ukryte przez tysiące lat, kolejne elementy kolosalnych posągów-robotów. Skąd się wzięły? Czemu miały lub mają służyć? Jaka rola przypadnie Rose w rozwikłaniu zagadki?”

        Nie, części gigantów nie pojawiają się na ziemi jak za pomocą czarodziejskiej różdżki. Nie, nie ma ich więcej żeby liczba mnoga była na miejscu. I żadna rola nie przypadnie Rose w rozwikłaniu zagadki, bo Rose nie posiada wiedzy by jakąkolwiek zagadkę rozwikłać. Zwłaszcza żeby odpowiedzieć na okładkowe pytania o pochodzenie i przeznaczenie gigantów. Może za to zrobić inne rzeczy i robi je całkiem sprawnie, ale tego z okładki się nie dowiemy. Nie da się ukryć, że opis jaki znajdziemy na okładce jest obiecujący, ale naciągany i przede wszystkim mylący. Spowodował, że oczekiwałam, iż fabuła książki potoczy się w innym kierunku i przez chwilę miałam żal do autora, że może nie wykorzystał potencjału swojego pomysłu w stu procentach.

        Moje podejście do tej historii jest odrobinę krytyczne, gdyż od pierwszej do ostatniej strony towarzyszyła mi myśl, że skądś to znam. Autor zaserwował nam świetną miksturę z różnych tekstów kultury. Trochę z filmu Pacific Rim, odrobina z mangi/anime Magic Knight Rayearth, szczypta Transformers i posypka z Danikena/Endgame/itp. A jestem przekonana, że można znaleźć jeszcze wiele odniesień do innych tytułów. Jak bardzo oryginalnie nie postępowaliby bohaterowie, czy będą się zwierzali za pomocą przesłuchań, pamiętników czy trzecioosobowej narracji, to posmak czegoś znajomego pozostaje. W moim przypadku zadziałało to negatywnie – nie ucieszyłam się, że znowu czytam coś, co przecież lubię, a czułam dyskomfort czytania czegoś, co już było.

        Natomiast bardzo podobał mi się motyw political fiction, zgrabnie pojawiający się w dyskusjach bohaterów. Jak życie w dzisiejszych czasach i wszechobecna przemoc szykuje nas na nadejście ewentualnych działań wojennych i jak polityczne rozgrywki światowych mocarstw przypominają walkę między dziećmi o zabawkę w piaskownicy. To, jak trudno jest zachować pokój na świecie, bo głowy państw zdają się obrażać o byle co, no i przepychanki polityczne o to, kto lepszy, większy, wspanialszy.
A najważniejszym i najciekawszym wątkiem było przedstawienie pochodzenia tytułowych Śpiących gigantów. Historia tychże tworów jest zmyślnie wpleciona w nasze ziemskie mitologie, a nawet w biblijną Księgę Rodzaju. W końcu ktoś w książce, w której pojawia się życie pozaziemskie zadał sobie trud postawienia pytania o nasze wierzenia i choć nie stworzył złotej maksymy, to cytat zapadł mi w pamięć:

„Każda religia świata musi się jakoś odnieść do tej rewelacji. Bez względu na to, w jakiego boga ktoś wierzy, sprawa nie dotyczy już tylko ludzi. On czy ona musi teraz być bogiem dla całego wszechświata. Niebo, piekło, nirwana i tak dalej – to musi być przemyślane na nowo, przeformułowane.” 

        Śpiący giganci nie byli byle czytadłem. Jestem zadowolona z lektury, mimo, że zawiodłam się opisem wydawcy. Nie stanowi on dla mnie ocenianej części książki, ale myli. Książkę czytało się bardzo szybko, jej forma spowodowała, że pochłonęłam ją w jeden wieczór. Ocenę obniżę głównie za skojarzenia z innymi tytułami, oraz za brak bliżej nieokreślonego pierwiastka fajności. Zdecydowanie pozycja godna uwagi, ale ciężko znaleźć dla niej idealnych odbiorców. Ci, którzy chcą się przekonać do science fiction mogą być zniechęceni formą, z kolei ci, którzy science fiction dobrze znają i uwielbiają mogą być zawiedzeni treścią. Niemniej jak zawsze polecam by czytać i wyrabiać własną opinię.

Moja ocena: 7/10


A Wy już czytaliście? Jakie są Wasze opinie?

Zapraszam na Instagrama :) @zksiazkanacodzien

10 komentarzy:

  1. Nie spotkałam się jeszcze z tą książką. Po twojej recenzji książka za bardzo do mnie nie przemawia. Nie wiem, czy zdecydowałaby się, żeby ją przeczytać.
    Pozdrawiam
    dorisssblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że to specyficzna książka i nie każdemu będzie odpowiadać. Ale gorąco zachęcam do spotkania się z nią w jakiejś księgarni, żeby DOTKNĄĆ OKŁADKI. Tak, wiem, to głupie, ale ta okladka uzależnia ;)

      Usuń
    2. Coś wiem na temat uzależnień, jeśli chodzi o książki. Jednak moim uzależnieniem jest wąchanie książek, najlepiej takich nowych, prosto z księgarni :)

      Usuń
    3. Och, no to, to wiadomo <3 ale ekscytuję się tą okładką, bo to moja taka pierwsza stytuacja ;)

      Usuń
  2. To prawda okładka jest przednia, nie miałam jeszcze okazji jej dotknąć, ale z Twojego opisu wynika, że nic tylko bym ją "macała". Bardziej nawet od okładki, zaintrygował mnie tytuł. Od razu nasuwa mi się na myśl mitologia grecka, którą ubóstwiam i chociaż to strzał ślepakiem myślę, że za jakiś czas chętnie sięgnę po tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słuszne skojarzenia ;)polecam. Ta książka jest bardzo specyficzna, myślę, że będzie miała takie same ilości zwolenników co przeciwników, ale warto dać jej szansę

      Usuń
  3. Książka ma niesamowicie atrakcyjną formę prowadzenia narracji, z przyjemnością się jej poddałam, jakbym sama zdobywała fragmenty przeszłości i składała je w całość, do tego te skoki czasowe, uwierzytelniające obraz. A i oprawa fantastyczna. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lektura tej książki była ciekawą przygodą :) mam nadzieję, że kolejne części będą tylko lepsze

      Usuń
  4. Okładka jest piękna, ale do książki mnie zupełnie nie ciągnie ;/

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń