Tytuł: Śpiący giganci
Autor: Sylvain Neuvel
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2016
Przekład: Marcin Wawrzyńczak
Ilość stron: 380
Śpiący giganci to
powieść, która od momentu premiery intrygowała mnie ciekawą okładką,
porównaniem do bestsellerowych tytułów z pogranicza science fiction i powieści
przygodowej, oraz zachęcającym opisem wydawcy. Nie chciałam podchodzić do
lektury z wysokimi oczekiwaniami, by uniknąć literackich rozczarowań. Książka
wywarła na mnie dobre wrażenie, jednak bez fajerwerków. Zapraszam do zapoznania
się z recenzją.
Chyba każdy kto miał tę książkę w rękach zgodzi się, że
okładka jest piękna i ma ciekawą, chropowatą fakturę. Nie mogłam powstrzymać się
od dotykania jej w trakcie czytania. Cała seria książek o gigantach będzie
wydana w tym samym stylu, różniąc się jedynie kolorem przewodnim okładki (i
oczywiście tytułem).
Gatunkowo książka jest niejednorodna. Dominuje science
fiction, ale znajdziemy political fiction, typową powieść akcji i thriller.
Forma powieści jest równie ciekawa co jej okładka. Historia
podzielona jest na pięć części, z których każda zapowiada postęp fabularny. Ich
zawartość jest jednak taka sama: rozmowy przeprowadzane przez tajemniczego
człowieka z bohaterami książki. Wywiady te są numerowanymi dokumentami, których
kolejność jest zachowana, ale numeracja niepełna. Jest to interesujący zabieg
budujący napięcie i wspomagający wyobraźnię. Wiemy, że coś może się wydarzyć,
nie dostajemy jednak relacji z wydarzenia, ale 20 dokumentów później
dowiadujemy się, jak bohaterowie poradzili sobie z konsekwencjami tego, co się stało.
Sporadycznie pojawiają się też zapisy z pamiętników bohaterek. I chociaż forma
jest ciekawa, nie nazwałabym jej oryginalną. Czasami lepiej napisać milionową
powieść prozą niż być tym czwartym (tyle kojarzę na ten moment) od „innowacji”.
Bohaterowie w wywiadach nie mówią jednym głosem, czego się
najbardziej obawiałam. To bardzo ważne, bo w końcu wywiady tworzą tę książkę,
ale autor przyłożył się do zadania i dialogi są naprawdę dopracowane.
Bohaterowie też są dobrze wykreowani, ale niezbyt interesujący. Mamy młodą
kobietę, która wszystkim matkuje dodając sobie do wieku co najmniej +10 lat i
dość typową, zadziorną buntowniczkę z trudną przeszłością i dwoma kandydatami
ubiegającymi się o jej względy. Do tego kilka postaci, o których zapomniałam
zaraz po lekturze, oraz te dwie najważniejsze. Po pierwsze mężczyzna, który
przeprowadza wywiady. Nie wiadomo czy jest dobry czy zły, dla kogo pracuje (a
może to on jest szefem?) i w jakim celu
robi to co robi. Na pewno jest przebiegły, inteligentny i jego działania
chociaż wyrachowane, okazują się jedynymi słusznymi. I po drugie, kolejny
mężczyzna, który pojawia się co prawda trochę znikąd i na bardzo krótko, ale w
jednej zgrabnej historii przedstawia to, co czytelnika intryguje od początku
książki. Nareszcie powieść, która przynosi odpowiedzi na stawiane pytania. Jest
to dla mnie bardzo miła odmiana po lekturze ostatniego tomu Endgame. Jestem
bardzo ciekawa jak fabuła się rozwinie w kolejnych tomach, zwłaszcza, że na
końcu Śpiących gigantów czeka nas ciekawy zwrot akcji.
Fabuła jest sercem książki. Dobrze poprowadzona zaskoczy, nawet jeśli tematyka książki nie jest odkrywcza. Roboty i kosmici niby już nie są w stanie wywrzeć na czytelniku większego wrażenia, a jednak podejście do tematu jest świeże. Najpierw poznajemy skutki, relikty, pozostałości, a jeżeli fabuła do końca serii utrzyma poziom, to poznamy również przyczyny (tę pierwszą przyczynę?) i to co nimi jest. Chyba największym minusem thrillerów jest przewidywalność, ale na
szczęście tej tutaj nie znajdziemy.
W sumie najgorszą rzeczą jaka przydarzyła się tej historii jest opis polskiego wydawcy. Jego
główny element jest wymyślony, nie przetłumaczony i ma średni związek z treścią
utworu. Przytoczę odpowiedni fragment:
„Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na całej
planecie spod ziemi wyłaniają się ukryte przez tysiące lat, kolejne elementy
kolosalnych posągów-robotów. Skąd się wzięły? Czemu miały lub mają służyć? Jaka
rola przypadnie Rose w rozwikłaniu zagadki?”
Nie, części gigantów nie pojawiają się na ziemi jak za
pomocą czarodziejskiej różdżki. Nie, nie ma ich więcej żeby liczba mnoga była
na miejscu. I żadna rola nie przypadnie Rose w rozwikłaniu zagadki, bo Rose nie
posiada wiedzy by jakąkolwiek zagadkę rozwikłać. Zwłaszcza żeby odpowiedzieć na
okładkowe pytania o pochodzenie i przeznaczenie gigantów. Może za to zrobić
inne rzeczy i robi je całkiem sprawnie, ale tego z okładki się nie dowiemy. Nie
da się ukryć, że opis jaki znajdziemy na okładce jest obiecujący, ale naciągany
i przede wszystkim mylący. Spowodował, że oczekiwałam, iż fabuła książki potoczy się w innym kierunku i przez chwilę miałam żal do autora, że może nie wykorzystał potencjału swojego pomysłu w stu procentach.
Moje podejście do tej historii jest odrobinę krytyczne, gdyż
od pierwszej do ostatniej strony towarzyszyła mi myśl, że skądś to znam. Autor
zaserwował nam świetną miksturę z różnych tekstów kultury. Trochę z filmu
Pacific Rim, odrobina z mangi/anime Magic Knight Rayearth, szczypta
Transformers i posypka z Danikena/Endgame/itp. A jestem przekonana, że można
znaleźć jeszcze wiele odniesień do innych tytułów. Jak bardzo oryginalnie nie
postępowaliby bohaterowie, czy będą się zwierzali za pomocą przesłuchań,
pamiętników czy trzecioosobowej narracji, to posmak czegoś znajomego pozostaje.
W moim przypadku zadziałało to negatywnie – nie ucieszyłam się, że znowu czytam
coś, co przecież lubię, a czułam dyskomfort czytania czegoś, co już było.
Natomiast bardzo podobał mi się motyw political fiction,
zgrabnie pojawiający się w dyskusjach bohaterów. Jak życie w dzisiejszych
czasach i wszechobecna przemoc szykuje nas na nadejście ewentualnych działań
wojennych i jak polityczne rozgrywki światowych mocarstw przypominają walkę
między dziećmi o zabawkę w piaskownicy. To, jak trudno jest zachować pokój na
świecie, bo głowy państw zdają się obrażać o byle co, no i przepychanki
polityczne o to, kto lepszy, większy, wspanialszy.
A najważniejszym i najciekawszym wątkiem było przedstawienie
pochodzenia tytułowych Śpiących gigantów. Historia tychże tworów jest zmyślnie
wpleciona w nasze ziemskie mitologie, a nawet w biblijną Księgę Rodzaju. W
końcu ktoś w książce, w której pojawia się życie pozaziemskie zadał sobie trud postawienia pytania o nasze wierzenia i choć nie stworzył złotej maksymy, to cytat zapadł mi w pamięć:
„Każda religia świata musi się jakoś odnieść do tej
rewelacji. Bez względu na to, w jakiego boga ktoś wierzy, sprawa nie dotyczy
już tylko ludzi. On czy ona musi teraz być bogiem dla całego wszechświata.
Niebo, piekło, nirwana i tak dalej – to musi być przemyślane na nowo,
przeformułowane.”
Śpiący giganci nie byli byle czytadłem. Jestem zadowolona z
lektury, mimo, że zawiodłam się opisem wydawcy. Nie stanowi on dla mnie
ocenianej części książki, ale myli. Książkę czytało się bardzo szybko, jej forma
spowodowała, że pochłonęłam ją w jeden wieczór. Ocenę obniżę głównie za
skojarzenia z innymi tytułami, oraz za brak bliżej nieokreślonego pierwiastka
fajności. Zdecydowanie pozycja godna uwagi, ale ciężko znaleźć dla niej
idealnych odbiorców. Ci, którzy chcą się przekonać do science fiction mogą być
zniechęceni formą, z kolei ci, którzy science fiction dobrze znają i uwielbiają
mogą być zawiedzeni treścią. Niemniej jak zawsze polecam by czytać i wyrabiać
własną opinię.
Moja ocena: 7/10
A Wy już czytaliście? Jakie są Wasze opinie?
Zapraszam na Instagrama :)@zksiazkanacodzien
Zapraszam na Instagrama :)
Nie spotkałam się jeszcze z tą książką. Po twojej recenzji książka za bardzo do mnie nie przemawia. Nie wiem, czy zdecydowałaby się, żeby ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dorisssblog.blogspot.com
Nie da się ukryć, że to specyficzna książka i nie każdemu będzie odpowiadać. Ale gorąco zachęcam do spotkania się z nią w jakiejś księgarni, żeby DOTKNĄĆ OKŁADKI. Tak, wiem, to głupie, ale ta okladka uzależnia ;)
UsuńCoś wiem na temat uzależnień, jeśli chodzi o książki. Jednak moim uzależnieniem jest wąchanie książek, najlepiej takich nowych, prosto z księgarni :)
UsuńOch, no to, to wiadomo <3 ale ekscytuję się tą okładką, bo to moja taka pierwsza stytuacja ;)
UsuńTo prawda okładka jest przednia, nie miałam jeszcze okazji jej dotknąć, ale z Twojego opisu wynika, że nic tylko bym ją "macała". Bardziej nawet od okładki, zaintrygował mnie tytuł. Od razu nasuwa mi się na myśl mitologia grecka, którą ubóstwiam i chociaż to strzał ślepakiem myślę, że za jakiś czas chętnie sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo słuszne skojarzenia ;)polecam. Ta książka jest bardzo specyficzna, myślę, że będzie miała takie same ilości zwolenników co przeciwników, ale warto dać jej szansę
UsuńKsiążka ma niesamowicie atrakcyjną formę prowadzenia narracji, z przyjemnością się jej poddałam, jakbym sama zdobywała fragmenty przeszłości i składała je w całość, do tego te skoki czasowe, uwierzytelniające obraz. A i oprawa fantastyczna. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Lektura tej książki była ciekawą przygodą :) mam nadzieję, że kolejne części będą tylko lepsze
UsuńOkładka jest piękna, ale do książki mnie zupełnie nie ciągnie ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Wiadomo, że nie ma co czytać na siłę ;)
Usuń