Ten tekst nie będzie recenzją, bo ciężko cokolwiek
recenzować zbiorczo. Ale fakt, że uwielbiam dwie z trzech książek, każe mi
wyrzucić z siebie czytelnicze emocje i podzielić się z Wami wrażeniami
związanymi z tą serią. Ostatni tom serii Endgame, Reguły gry, pozostawił mnie w czytelniczej próżni na prawie dwa
tygodnie. Nie mogłam się otrząsnąć z szoku po ogromnym zawodzie. Tak
niecierpliwie wyczekiwałam zwieńczenia trylogii, które okazało się po prostu
głupie. Mam nieodparte wrażenie, że autorom się odechciało i postanowili
dopisać trzeci i najkrótszy tom, byleby mieć to z głowy. Ale od początku.
Początek miłości
Książka Endgame.
Wezwanie wpadła w moje ręce przypadkowo, wybrana na chybił-trafił na
lotnisku jako czasoumilacz dalszej
podróży. Zakładałam, że znuży mnie po pierwszym rozdziale i pójdę spać – tak
działają na mnie wszystkie, nawet wybitne, książki w środkach lokomocji. Więc
ogromne się zdziwiłam, kiedy pochłonęłam ją całą w czasie kilkugodzinnego lotu
i pragnęłam WIĘCEJ i NATYCHMIAST.
Mimo miejsca czytania, nie jest to literatura wysokich lotów,
ale kilka pomysłów przełożyło się na sukces, jaki odniosła w moim prywatnym
rankingu książkowym. Napiszę o wspaniałości pierwszych dwóch tomów unikając
zdradzania rzeczy kluczowych dla fabuły, żeby nikomu nie zabierać przyjemności
z czytania. Natomiast żeby wylać żal związany z tomem trzecim spoilerów uniknąć
się nie da. Oznaczę odpowiednio tę część tekstu, aby osoby, które jeszcze nie
czytały Reguł gry , a chcą to zrobić
(do czego gorąco zachęcam by wyrobić sobie własną opinię) nie przeczytały
przypadkiem tego, czego nie powinny.
Za co kocham pierwszy i drugi tom
Zarówno Endgame.
Wezwanie jak i Klucz Niebios charakteryzują
krótkie, dynamiczne rozdziały, napakowanie po brzegi akcją. Opisy są ograniczone
do niezbędnego minimum, a dialogi skonstruowane w taki sposób, by rozmowa z
czegoś wynikała i coś sobą wnosiła. Nie znajdziemy wydumanego stylu lub
udawanej poetyckości. Krótkie, żołnierskie zdania idealnie wpasowują się w
fabularny koncept.
Na początku pierwszego tomu spotykamy 12 bohaterów – wyszkolonych graczy wezwanych do Endgame,
przedstawicieli starożytnych rodów, które wiedzą o naszym pochodzeniu więcej niż przeciętny człowiek. Rody
te wprowadzają różnorodność kulturową do tekstu, której, zwłaszcza amerykańskim
powieściom około młodzieżowym, często brakuje i jest to jeden z największych
plusów tych powieści. Z kolei wspomniane pochodzenie i historia
Endgame będą czymś, co spróbujemy zrozumieć wraz z bohaterami.
Niektórzy
bohaterowie pojawiają się częściej, inni rzadziej, ale ciężko byłoby wskazać
tych głównych. Daje to każdemu czytelnikowi możliwość kibicowania temu, kogo
sobie wybrał, oczywiście tak długo, jak Endgame mu na to pozwoli. Sceny walk są
bardzo dobrze opisane, a pojawiające się wątki romantyczne – nienatarczywe.
Bohaterów mamy bardzo zróżnicowanych, nie tylko etnicznie: od dobrych po złych
do szpiku kości, takich, na których nic nie jest w stanie wywrzeć wrażenia,
oraz tych, którzy przechodzą sporą wewnętrzną przemianę. Towarzysząc graczom w
ich starciach na śmierć i życie zbliżamy się do rozwiązania zagadki jaką jest
Endgame i rola jego organizatorów w życiu ludzkości. Bohaterowie odsłaniają
kolejne elementy układanki i pozornie przybliżają nas do uzyskania odpowiedzi,
choć tak naprawdę mnożą tylko pytania. To jest fascynujące. Kolejne strony tych
dwóch powieści przewraca się jak w transie, chcąc jak najszybciej wiedzieć co
dalej. Tymczasem napięcie zawsze tylko rośnie.
Biorąc pod uwagę po jakie tytuły
z gatunku YA najczęściej sięgam, Endgame
nie powinno się wśród nich znaleźć, a mimo to, okazało się, że żadna inna
książka nie wzbudziła we mnie takiej ilości, tak różnorodnych emocji. Kolejnym,
co tylko przekonało mnie, że warto czytać jest sam pomysł, czerpiący ze
spiskowych teorii dziejów, bo beletrystycznie jest to stosunkowo świeży szlak.
Ileż można czytać o wampirach, wilkołakach, czarodziejach etc. kiedy szuka się
odskoczni od rzeczywistości. Jest z tym jednak jeden podstawowy problem, który
omówię w części spoilerowej.
Nigdy nie przypuszczałam, że można uwielbiać dwie części
trylogii i aż tak zawieść się na ostatniej. Historia jest hitem, warsztat
pisarski dopracowany, co więc poszło nie tak? Chcę podkreślić, że moja opinia
nie czyni tej książki złej – na pewno gros odbiorców pokocha ostatnią część
dokładnie za to, za co ja ją znielubiłam.
Dlaczego Reguły gry mi
się nie podobają - UWAGA SPOILERY
Pierwsze, co rzuca się w oczy to wydłużenie rozdziałów i zwolnienie akcji. Wciąż jest jej dużo, ale nie aż tak, jak w
poprzednich częściach. Po części wynika to z tego, że pozostali przy życiu
gracze zawiązali sojusz – mniejsza ilość potencjalnych zagrożeń i mamy spadek
napięcia. Niekoniecznie jest to wadą, ale z całą pewnością robi różnicę. Dla mnie był to sygnał, że coś będzie nie tak. No i pojawiły się trzy powody, dla których ta książka okazała się złą lekturą. Jak na
złość, powody te zostały rozrzucone w czasie akcji, utwierdzając mnie w niechęci. Do
rzeczy.
Powód 1: (nie)domknięcie fabuły
Po pierwsze, w Kluczu
niebios pojawia się postać, która może graczom udzielić odpowiedzi na
pytania nurtujące zarówno ich, jak i czytelników. Dla budowania napięcia postać
odmawia udzielenia odpowiedzi, dopóki nie zbiorą się wszyscy żyjący gracze.
Kiedy w Regułach gry czas i miejsce
sprzyja spotkaniu, rzeczona postać ginie, nim zdąży cokolwiek powiedzieć. Ale
spokojnie, nie wszystko stracone. Dziadek jednego z graczy również zna prawdę,
bo właśnie dlatego tę postać zabił. Pech chce, że i on przepada bez śladu w rękach
„organizatorów” Endgame, nie wiemy czy żyje i oczywiście nie uzyskujemy
odpowiedzi na żadne z pytań. Myślę, że można znieść brak odpowiedzi na pytania: „dlaczego” i
„jak” kiedy pozbywamy się powodu, dla którego chcieliśmy te pytania zadać. Ale
tak się nie dzieje, bo powód wciąż gdzieś tam jest. Nie, Endgame nie kończy się
tryumfem ludzkości, lecz raczej pozornym bezpieczeństwem. Dodatkowo, teorie
spiskowe słyną z tego, że na stawiane pytanie, ich twórcy udzielają odpowiedzi.
To czy będziemy chcieli w tę odpowiedź uwierzyć jest kwestią zupełnie odrębną,
ale w Regułach gry obchodzimy się
smakiem. I nie, nie będzie czwartej części serii. Więc po co to wszystko było?
Powód 2: smutny los bohaterów
Po drugie, choć bardzo subiektywne, giną postaci, którym kibicowałam.
Szczerze powiedziawszy, to w trakcie akcji zginął niejeden z moich faworytów.
Trzeba jednak powiedzieć, że ginęli spektakularnie lub w godnej walce, albo po
prostu zasłużenie za własne czyny. Nie zdarzyło się jednak wcześniej, by
doskonale wyszkoleni gracze (tak, liczba mnoga) i ich trenerzy zostali
wystrzelani jeden po drugim przez jednego podejrzanego typka, który, dziwnym
trafem po dwóch książkach spisków i morderstw, nie wzbudził ich podejrzeń.
Niesmak po tym zdarzeniu tylko potęguje fakt, że chwilę później na to samo
miejsce przybywa inny gracz, by dołączyć do przyjaciół i od razu wyczuwa, że
coś jest nie tak, po czym z owym „podejrzanym typkiem” wygrywa w starciu jeden
na jeden. W tym momencie już prawie odechciało mi się czytać. Kontynuowałam, bo
zostało 3 graczy i liczyłam, że skoro całe Endgame jest nieziemskie (dosłownie)
i niepojęte, to może w jakiś równie nieziemski i niepojęty sposób powrócą
zamordowani gracze. No cóż, był to oczywiście niedorzeczny pomysł typowej romatyczki.
Powód 3: kto i dlaczego to wszystko kończy
Trzeci powód stanowi samo zakończenie. Przeżyła trójka
graczy. Jeden bez większego związku z moją irytacją po zakończeniu książki, a
dwoje – czy raczej dwie – poniekąd odpowiedzialne za negatywne emocje. Jedną z
pozostałych przy życiu była wnuczka wspomnianego wcześniej dziadka. Wiedziała,
że dawno temu zamordował jej ojca, za to, że sprzeciwiał się tej bezsensownej
grze. Pamiętała też, że jest odpowiedzialny za to, że nigdy nie poznają
odpowiedzi na pytania stawiane w tej książce. Jaka jest reakcja dziewczyny po
przerwaniu Endgame? Parafrazując: „Ciekawe gdzie jest Dziadunio i czy żyje”.
Resztki wiary w autorów i serię podpowiadały mi opcję: „Ciekawe czy znajdziemy
Dziadunia, żeby poznać odpowiedzi i zadbać o bezpieczeństwo ocalałej
ludzkości”, ale nie, niestety nie.
Na koniec zostawiłam największy smaczek, czyli bohaterkę,
która stanowi motor napędowy przerwania Endgame. By wygrać Endgame wystarczy
dostarczyć w odpowiednie miejsce specjalne klucze. Jeden z kluczy, klucz
niebios, jest dzieckiem naszej ostatniej bohaterki. Tak więc jedną z opcji
przerwania gry, jest odbicie dziewczynki z niepowołanych rąk (w które trafiła
wskutek działań graczy w poprzednich częściach). Mamy więc pochodzącą z
hinduskiego rodu, niespełna osiemnastoletnią matkę ponad trzyletniej
dziewczynki, która przed rozpoczęciem Endgame była szczęśliwą mężatką. Pozwolę
czytającym dokonać koniecznych obliczeń kulturowo-matematycznych samemu. Dla
mnie jest to po prostu niesmaczne. A Endgame zostało przerwane, bo matczyna
miłość jest w stanie przenosić góry i powstrzymywać kosmitów. Po dwóch tomach
zażartych walk o przetrwanie ludzkości. Naprawdę spodziewałam się po tej
książce więcej, bo ta książka więcej obiecywała. W taki sposób tysiąc
wspaniałych stron składających się na Endgame.
Wezwanie i Klucz niebios zostało
zniwelowane przez 343 strony Reguł gry.
Zachęcam byście pisali co myślićie o tej serii. Naprawdę chciałabym, aby ktoś z czytelników wytłumaczył mi, że jest sens dalej kochać tę serię jak na początku.
Wkrótce na blogu
Niedługo pojawi się podsumowanie najlepszych i najgorszych
książek, jakie przeczytałam w 2016 roku. Obydwie części Endgame by się w nim
znalazły (w kategorii najlepszych), gdyby cała trylogia nie straciła w moich
oczach za sprawą części trzeciej. Zachęcam jednak do czytania tych książek i
wyciągania własnych wniosków.
W najbliższym czasie chcę też napisać co nieco o gatunku
zwanym YA i podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat Harry’ego Pottera i Przeklętego dziecka. Liczę
też, że pojawi się w końcu jakaś recenzja z prawdziwego zdarzenia.
Dodatkowo, na pewno pojawi się bookhaul, bo trochę książek
mi się uzbierało.
Gustuję w troche innym rodzaju literatury niestety.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i wytrwałości w prowadzeniu bloga :)
Pozdrawiam
www.zaczytanawiedzma.blogspot.com
Dziękuję za życzenia, przydadzą się zwłaszcza na początku, kiedy wszystkiego blogowego dopiero się uczę ;) i zapraszam do odwiedzania, może w którymś miejscu nasze gusta się spotykają
UsuńPozdrawiam! :)
Chcę przeczytać tę serię, bo słyszałam, że jest warta uwagi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i również życzę wytrwałości!
Dolina Książek
Zdecydowanie warta uwagi, to naprawdę coś innego w gąszczu wszystkich podobnych do siebie "młodzieżówek". Dziękuję za życzenia :)
Usuń